środa, 1 listopada 2017

Co myślimy o "Człowieku z magicznym pudełkiem"? - pragnienia i odnalezienie tego, co nie daje się odnaleźć."


Już na wstępie zaznaczę, że jest to pierwsza z notek na temat filmu, na którym byliśmy (tym razem było Nas więcej :)) razem.

 Więc proszę:

Czasami widzisz coś i masz nieodparte wrażenie, że już kiedyś to widziałeś. To wrażenie jest na tyle mocne, by z czasem przerodzić się w poczucie, że jesteś uczestnikiem owej historii. Przenika pod skórę i staje się częścią Twojej historii. Tak właśnie było z filmem „Człowiek z magicznym pudełkiem” (reż. Bodo Kox).
Opowieść o swojej przygodzie z tym filmem zaczynam w ten sposób, bo oglądając zwiastun czułam, jakbym już kiedyś przerabiała temat w nim zawarty. Bardzo chciałam podzielić się historią bohaterów z osobami mi bliskimi, więc w tym wątku pojawi się jeszcze kilka spojrzeń na ten film.

 Źródło: www.google.pl
O czym opowiada film? To oczywiste – mogłoby się wydawać: o miłości, o ludziach, w których ona „uderzyła niczym nóż mordercy”. Zapewne w dużym stopniu tak. Ale myślę, że film ukazuje także człowieka, jako jednostkę, jego uczucia i pewne aspekty funkcjonowania w społeczeństwie nastawionym na „mieć” nie na „być”, to jak dalecy jesteśmy dla siebie i jak wiele tracimy każdego dnia. Bardzo ogólnie to brzmi, przecież wiele utworów porusza ten temat. Ale ten w nieco inny sposób, bo jest „zlepkiem” różnych myśli, czasami bardzo chaotycznych, wręcz błyśnięć, choć zespolonych jedną koncepcją.
Film rozpoczyna się od sceny ukazującej przeprawę  bohatera z jednej części miasta na drugą przez rzekę. Przeprawa ma dać początek nowemu życiu. Mocno utkwiły mi w pamięci te sceny i moim zdaniem były jednym z najpiękniejszych momentów w filmie. Rzeka zapewne jest metaforą, może tego z czym mierzymy się podejmując decyzje, niekiedy trudne i budzące lęk, tak jak zimna, mętna woda przez którą przemierzał bohater. Urzekły mnie niektóre kadry, jak na przykład ten, w którym zawala się budynek. Nie – rzecz jasna – dosłownie. Poruszył mnie, bo odebrałam go jako metaforę życia – ukazał w sposób obrazowy kruchość życia. Ale dał mi też do zrozumienia to, że często jeden etap musi się zakończyć, by mógł rozpocząć się inny.
W moim odczuciu, film nie do końca jasno, ale mimo wszystko ostrzega przed tym, jak trudno się odnaleźć w otaczającej przestrzeni. W czasach Internetu, ciągłej gonitwy i permanentnego roztargnienia tak często zapominamy, kim i gdzie jesteśmy, nie mówiąc już o tym, co jest ważne.
Nie do końca film był dla mnie zrozumiały, może nawet trochę się zawiodłam, bo oczekiwałam historii pokazanej jasno, barwnie i intensywnie. Natomiast poruszył mnie w pewien sposób i dał impuls do przemyśleń. Zdecydowanie czas poświęcony na jego obejrzenie nie był czasem straconym.

Już na zakończenie wrzucam link do piosenki z filmu. Piosenki, która wróciła do mnie po latach i przypomniała o tym, na co warto czekać :)

https://www.youtube.com/watch?v=BaVVaS2n6MY 

Aleksandra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz