niedziela, 18 września 2016

W świat - Sanok

Każdy wyjazd (zarówno dalszy, jak i ten bliski) daje coś nowego, tym bardziej, jeśli jest to wyjazd po "kawałek" sztuki i kultury. I tak było w Naszym przypadku. Wycieczkę rozpoczęłyśmy od wizyty w Muzeum Historycznym w Sanoku (http://www.muzeum.sanok.pl/index.php?lang=pl).
Celem przewodnim tej wizyty była przeogromna chęć zobaczenia obrazów oraz pracowni Zdzisława Beksińskiego oraz zbiorów ikon. Podczas zwiedzania okazało, się, że nie tylko po to zagościłyśmy w zamku: wspaniałe prace sanockich artystów były dopełnieniem całości.

Jeśli chodzi o ikony, są cudowne same w sobie, a dopiero takie sprzed kilku wieków. Zadziwiające, jak jeszcze utrzymały swoje kolory, pewnie nie tak jak zaraz po namalowaniu, ale po takim czasie jeszcze jest się czym zachwycić. Zapach najbardziej oddaje, jakie są sędziwe. Ale najlepsze jest to, że można je dotknąć cichaczem x]


Matka Boska-Hodegetria 1 poł. XVIw

Sąd Ostateczny, 1 poł. XVII w.
Św. Mikołaj, XV w.

Co do obrazów Beksińskiego - trochę nie wiem co napisać. Wydaje się, że lepiej nie pisać, tylko po prostu oglądać. Te obrazy naprawdę są bramami do innego świata. Oglądanie ich na zdjęciu, po tym jak widziało się je na własne oczy, rodzi jakieś poczucie wybrakowania. Niby to samo. Niby. W zasadzie jest to odczucie wewnętrzne, emocjonalne, więc ciężko je opisać. Każdy obraz otwiera drzwi do innego snu (choć to nie do końca trafione stwierdzenie) i tak naprawdę nigdy do końca nie wiadomo, czy drogę powrotną otworzą te same drzwi. Ale jedno jest pewne - po skorzystaniu z możliwości poobcowania ze sztuką, coś w człowieku ulega zmianie. Myślę, że sztuka ma w sobie niesamowitą moc kruszenia lodu, jaki często nas znieczula, usypia na piękno świata. No cóż, pozostaje mieć nadzieję zobaczenia tych obrazów po raz kolejny.







Zaraz po dotarciu do miejsca noclegu [co wbrew pozorom nie było takie proste] i wstępnym rozpakowaniu, trzeba było iść coś zjeść. Na szczęście wychodząc na główną drogę jest w okolicy pierogarnia. Poznałyśmy tam bardzo miłą Panią, która z wielkim zapałem próbowała nam objaśnić drogę do Muzeum. A pierogi miała przepyszne i w takiej ilości,że spokojnie starczyło na pół dnia chodzenia x] barszcz też był dobry mimo,że z torebki - może to inny klimat sprawił, że tak smakował nam ten barszcz, albo po prostu byłyśmy strasznie spragnione ;p

Jednym z miejsc, które bardzo mocno zapamiętuję z miast, do których jeżdżę są dworce. Może dlatego, że najczęściej są pierwszym, które witam i ostatnim, które żegnam. Do tej pory czuję zapach sanockiego dworca i mam przed oczami schody przejścia nadziemnego, takiego jak u Nas. Może to jakaś dygresja tylko, mało wznosząca do notki, ale związana z podróżowaniem, dlatego ją umieszczam. Oczywiście nie pojechałyśmy zwiedzać dworca, ale to co widziałyśmy zobaczycie sami ;)

Osobiście bardzo polecam kawiarnię U mnicha, nie wiem czy Ola się ze mną zgodzi. Choć myślę, że nam obu się to miejsce spodobało. I złożyło się na to wszystko - tak położenie w bocznej alejce, jak i wystrój, głównie ściana z pięknymi ikonami i druga z obrazami, dodatki jak kwiaty ręcznie robione z krepiny; a to wszystko w towarzystwie ściany z różnego rodzaju herbatami i kawami - no i ten zapach, to on od samego przestąpienia progu sprawiał, że od razu czuło się tam dobrze; to chyba był taki słodkawy zapach, na pewno jeszcze takiego nie czułam. A i kawę mają dobrą i ciasta więc jak najbardziej miejsce godne polecenia.

Miasto daje turystom kilka możliwości, a wrażenia dopełnia położenie w pięknej górzystej okolicy.
Dwudniowy wyjazd okazał się zbyt krótki, by zobaczyć wszystko, co sobie zaplanowałyśmy, ale jak to się mówi: "nic straconego" - mamy pretekst, by tu wrócić.






















źródło:zdjęcia ikon jak i obrazów Z. Beksińskiego pochodzą ze strony internetowej Muzeum Historycznego w Sanoku.